Kiedy w zeszłym roku miała operację wycięcia guza wydawało się , że wszystko jest w porządku.... Jednak po 3 miesiącach choroba się nasiliła, dało się wyczuć wiele guzów. Lekarze dawali jej 3 miesiące życia. Nie było mowy o jakiejkolwiek możliwości operacji. Przeżyła z tymi przerzutami ponad rok, w ciszy wiejskiej przystani, pośród kwiatów w ogrodzie. Jej ulubionym miejscem było spanie na wyłożonej na parapet okna pościeli. Cały czas była pełna życia, skora do zabaw, wchodziła na kolana każdemu gościowi odwiedzającemu przytulisko. W ostatnim czasie czuła się gorzej, dostawała środki przeciwbólowe, które łagodziły dokuczliwe obrzęki i skurcze. Odeszła spokojnie 17 września 2004 roku o poranku, bez bólu wśród swoich zwierzęcych i ludzkich przyjaciół. Ale gdy się wchodzi do domu, do kuchni to wszyscy patrzą na parapet okna-szukają czarnej sylwetki, bo to było jej ulubione miejsce. Tęsknią za nią nasze koty. Bardzo jej brakuje....