Pożegnaliśmy naszą kochaną Nadzieję...

Nadzieja znaczy kochająca życie..........
"Jak pisał Jan Twardowski "Nadzieja to czas bez pożegnań"... tak i my Drogi Przyjacielu mówimy ... do zobaczenia ... po "tamtej stronie". Płomień Twego życia (nie wiedzieć dlaczego) już zgasł, ale jego blask wciąż pozostaje w naszych sercach i nadal rozświetla w nich ... Nadzieję .. - pamięci Nadziejki, której nagła śmierć pozostawiła nas w bólu i rozpaczy"..................... Wolontariuszka
"Ktoś powiedział: "Gdzie płonie jeszcze mały płomyk nadziei, tam widać światło nieba." Nadziejka była właśnie takim promykiem, który rozjaśniał troski, przepędzał chmury i dawał kawałek nieba. Na zawsze pozostaniesz w naszych wspomnieniach i sercach"............ aniak
Te piękna słowa wpisano w księdze gości na wieść o odejściu Nadziejki.....to imię szczególne, mocne, piękne, miało być dla niej jakby ochroną przed najgorszym , miało niejako wyrażać, że będzie trwała do końca bo nadzieja umiera ostatnia.............. aż tu pewnego dnia tak jak zwykle wyszła na pastwisko i jak zwykle tarzała się, ale dalej nie było już tak jak zwykle tym razem to jej ulubione zajęcie, to co sprawiało jej zawsze tak wiele radości, stało się przyczyną jej odejścia, tym razem nie podniosła się tak jak zwykle, lecz jakoś niefortunnie ułożyła nogi i chcąc się podnieść nie dała rady unieść swego ciała, upadając złamała nogę w udzie, rozerwała żyły, tętnice................. przypadek, chwila, nikt tego nie mógł przewidzieć, zapobiec, nic nie dało się zrobić, szybko, niespodziewanie, jakby z zaskoczenia, nadeszła śmierć........... pomoc weterynarza nie była możliwa....... tarzała się i ............. a czy można było jej zabronić , nie pozwolić kiedy ona to uwielbiała, tak pięknie zawsze po wyjściu z boksu witała się z Matką Ziemią, tak wiele jej to radości sprawiało, taka była wtedy szczęśliwa, taka wolna........... kto mógł przypuszczać, że któregoś dnia tak się to skończy........ chyba tylko pozostaje pocieszenie, że odeszła pogodzona z Ziemią, szczęśliwa w ramionach Matki, radosna, bo kolejny raz mogła zrobić to co kochała.............. była już w rzeźni, czuła dotyk śmierci, została uratowana, przeżyła wolna prawie 3 lata...... miała tu wielką przyjaźń Batuty i miłość Brandona.............. prawdą jest, że mogła jeszcze pożyć wiele lat, jednak odezwały się zmory przeszłości.....i zabrały to piękne życie....... Nadzieja miała za sobą pracę w rekreacji lub sporcie, złamaną miednicę, co stało się przyczyną oddania jej do rzeźni, skąd ją uratowaliśmy w piątek 13-dla niej był to szczęśliwy dzień- miednica zrosła się, ale nieprawidłowo-nie można dać miednicy konia do gipsu- dlatego jedną nogę stawiała zawsze krzywo............. ale umiała się cieszyć życiem, wolnością od pracy, kiedy tak tarzała się wychodząc na pastwisko to jakby chciała powiedzieć - fajnie żyć kolejny dzień, cieszę się każdą chwilą , każdym dniem, bo są podarowane, bo są ważne................ przyjaciele byli z nią do końca, Brando początkowo nawoływał ją, potem szczypał i ciągnął ją za zad, jakby chciał ją za wszelką cenę podnieść-tego co się działo nie da się opisać, to trzeba zobaczyć- podobnie Batuta - dotychczas zawsze po wyjściu na pastwisko szukała Nadziejki i gdy jej jeszcze nie było natychmiast zawracała, szła pod jej boks i nie ruszała się stamtąd dopóki Nadzieja nie wyszła, były wszędzie razem, zawsze........................... a Brando, choć była większa od niego wybrał ją sobie z całego stada i................................... gdyby tego dnia nie wyszła z boksu, gdyby się nie tarzała, gdyby................. ale czy można ptakom zabronić latać......................
Pragniemy podziękować wszystkim Państwu, którzy w jakikolwiek sposób przyczyniliście się do tego, że mogła szczęśliwie przeżyć te trzy lata( nie doczekała do 13 czerwca). Dziękujemy jej opiekunkom Paniom Ani i Monice z Elbląga, które podarowały pieniądze na ratowanie ,wtedy kiedy już stała w rzeźni, oraz wspierały jej codzienne utrzymanie, dziękujemy Pani Małgosi oraz Panu dr Pawłowi Golonce z kliniki dla Koni w Gliwicach, który zaraz po nieszczęśliwym wypadku udzielał jej pomocy a także naszym weterynarzom Panom Mieczysławowi i Jarkowi, którzy na codzień zajmowali się opieką nad nią, oraz wszystkim wolontariuszom którzy kiedykolwiek zajmowali się jej pielęgnacją .Dziękujemy również Pani dr Aldonie za przeprowadzenie Nadziejki za Tęczowy Most.

Nadzieja - ocalona 13.06.2003r. z jednej z polskich baz przeładunkowych. 13 czerwiec (piątek) był dla niej wyjątkowym dniem, ponieważ stała już w kolejce po śmierć. Jest bardzo piękna, wysoka, z całą pewnością ze sportową przeszłością. Niestety lekki niedowład tylnej nogi (być może po upadku i złamaniu miednicy) zadecydował o skazaniu na śmierć. Pomogły ją wykupić wspaniałe Panie Ania i Monika z Elbląga, które nadały jej to piękne imię i sponsorują jej utrzymanie. W „Przystani Ocalenie” ma swojego „chłopaka”- Brandona i przyjaciółkę Batutę.