Dzięki cudownym Aniołom, Antoś został uratowany i cieszy się spokojną emeryturą w Przystani <3

 

Kochani Przyjaciele Przystani...
Mam na imię Oliwia, część z Was kojarzy mnie jako córkę Dorotki, część z profilu Przystani na którym co roku dostaję piękne życzenia urodzinowe, a jeszcze część zapamiętała mnie jako małą dziewczynkę biegającą po Przystani. Obecnie mam 23 lata i moją największą miłością jest Przystań i zwierzęta. Właściwie to tak jak moja mama i Dominik wiele lat temu, poświęciłam i podporządkowałam im całe swoje życie, ale absolutnie tego nie żałuję bo kocham to co robię. Czasami tylko ogrom cierpienia, śmierci czy porażek mnie przerasta ale to chyba wpisane jest w życie każdego z nas. Niby co Cię nie zabije to Cię wzmocni ale u mnie to chyba nie działa... Każde odejście, pożegnanie czy porażka bolą tak samo i pozostawiają w sercu ogromną rysę. Dzisiaj dowiedziałam się o starszym koniu, którego życie dobiega końca w skupie koni rzeźnych. Niestety wszyscy wiemy, że to ostatni ,,przystanek” przed śmiercią. Niewiele koni ma szansę wyjechać z tego miejsca w inną trasę, niż tą ostatnią... Zobaczyłam Jego zdjęcie i moje serce pękło na milion kawałków. Nie potrafię udać, że go nie widziałam, czy tak po prostu zapomnieć... Jestem świadoma, że całego świata nie zmienię i wszystkich zwierząt nie uratuje ale kiedy już się zobaczy, rozum podpowiada, że przecież nie ma środków na wykup, nie ma miejsca to jednak zawsze górę bierze serce- które niezmiennie podpowiada: Spróbuj! Może się uda! Ratując jednego konia nie zmienisz całego świata, ale zmienisz świat tej istoty! Jakoś to będzie! I wiem, że teraz też muszę posłuchać głosu serca i spróbować zawalczyć o życie tego poczciwego staruszka. Sytuacja finansowa Przystani nie jest najlepsza i wiem, że bez Waszej pomocy nie uda mi się ocalić spracowanego Kasztana. Wiem też jednak, że z Wami tak wiele razy się udało, dlatego dzisiaj nieśmiało proszę Was o pomoc kochani Przyjaciele.
Dominik i Moja Mama podłamani obecną sytuacją, martwią się czy mi się uda zebrać potrzebną kwotę. Wiedzą, że to nie takie proste. Ja też wiem, ale wierzę, że damy radę! Wierzę, że razem damy mu szansę jeszcze poznać życie i świat od lepszej strony. Niewiele o nim wiem. Wiem, że ma 20 lat i czeka na swój koniec. Ciężko w swoim życiu pracował. Nawet kiedy okulał, nie dostał taryfy ulgowej. Przez rok pracował kulejąc. Jego kopyta są w opłakanym stanie, praktycznie nie ma przodów... Niestety nic nie zapewniło mu godnej emerytury. Bez sentymentu pozbyto się go jak zużytego sprzętu. Za lata ciężkiej pracy dostał bilet w jedną stronę. Tak, jak wiele pracujących koni...
Ten rok nas nie rozpieszczał, był jednym z gorszych w ostatnich latach. Mam jednak nadzieję, że koniec roku i Święta to tak jak zawsze będzie taki magiczny,
pełen zadumy czas. To taki czas kiedy często niemożliwe staje się możliwe. Czy teraz też tak będzie? Do Świąt jeszcze mamy czas, niby jeszcze wcześnie ale my już teraz Kasztanowi możemy sprawić najpiękniejszy prezent - podarować mu życie. Właściwie to będzie też prezent dla nas- to jedno z cudowniejszych uczuć, kiedy wiesz, że zrobiło się coś dobrego, że komuś się pomogło, że kogoś ocaliło...
Moim marzeniem jest odmienić los tego skazańca. Bardzo bym chciała, żeby poznał nas- ludzi od lepszej strony, żeby mógł nareszcie odpocząć, żeby nacieszył się zasłużoną emeryturą, żeby sprobował marchewki, żeby poczuł jak to jest być kochanym... Tak wiele bym chciała mu pokazać... Jeśli nie uda mi się go uratować chyba nie zniosę tej porażki...
Nieczęsto o coś proszę ale dzisiaj nie proszę ale wręcz błagam o pomoc w ocaleniu 20 letniego spracowanego życia... Czy pomożecie spełnić mi moje marzenie o podarowaniu mu życia i godnej emerytury?