Każdy, kto obserwuje naszą działalność wie, że u nas często serce wygrywa z rozumem. Nasza Przystań niestety nie jest z gumy, a środków na koncie z każdym dniem jest mniej dlatego nie planowaliśmy na razie ocalić żadnego istnienia. Oczywiście to co planowaliśmy, a to co zrobiliśmy to dwie różne rzeczy... Na naszej drodze stanęła starsza, spracowana klacz. Gniada stała, a nawet bardziej polegiwała w skupie koni. Jest bardzo słaba, Jej umęczone ciało potrzebuje odpoczynku. Ciężko pracowała przez całe swoje życie. Praca w lesie jest wyczerpująca, obciążająca zdrowie i organizm. Nie potrafiliśmy przejść obojętnie obok takiego nieszczęścia, postanowiliśmy zawalczyć o Jej życie. Jak się okazało, nie tylko Jej... Pwoty dla Gniadej, właściwie udało się zebrać tylko na Jej wykup. Gniada w skupie stała z drugą skazaną na śmierć klaczą. Tak samo spracowaną starszą kobyłką. Wspierały się, przebywały ze sobą. Przyjaźnie nawiązywane w takich miejscach są bardzo mocne…jak w takiej sytuacji uratować jedną, a drugą zostawić? Chcieliśmy zebrać środki na wykup, transport i weterynarza bo nasza sytuacja finansowa jest nieciekawa. Przy tylu zwierzętach, zwłaszcza starszych czy schorowanych pieniądze wręcz rozpływają się w powietrzu. Leczenie, leki, suplementy, pożywienie często specjalistyczne pochłania ogromne nakłady finansowe. Pieniądze na ich wykup i transport właściwie ,, pożyczyliśmy” sami od siebie, ponieważ mieliśmy odłożone na zakup plonów rolnych ze zbliżających się żniw... Dlatego właśnie serce zawsze walczy z rozumem. W tym przypadku serce kolejny raz wygrało, bo wiemy, że mamy cudownych Przyjaciół, na których możemy liczyć i postanowiliśmy dać dwóm starszym klaczkom szansę na spokojną emeryturę. Wykupiliśmy obie dziewczyny. Ich życie zostało ocalone, ale nadal bardzo potrzebują pomocy. Obie spracowane staruszki zaczynają życie pod naszą opieką. Są bardzo słabe, umęczone i przerażone. Jeszcze nie wiedzą, że są bezpieczne. Jeszcze nie wiedzą, że nic im nie grozi... Ich stan fizyczny, jak i psychiczny pokazuje, że nie miały łatwego życia. Chyba nie miały szansy poznać człowieka od tej lepszej strony. Bardzo boją się każdego gwałtownego ruchu, wyciągniętej ręki, głaskania... Wiele złego musiały w życiu zaznać. Kochani Przyjaciele! Potrzebujemy pomocy dla nich. Nawet nie prosimy, a błagamy o wsparcie dla klaczek. Razem możemy pokazać im, że życie i świat potrafią być piękne, wyciągnięta ręka nie musi bić tylko głaskać a człowiek tak po prostu, bezwarunkowo może kochać i być dobry. Należy im się zasłużona emerytura, odpoczynek i spokój... Obie pilnie musi zobaczyć weterynarz, obie nie mają nic swojego… nawet kantarów. Potrzebujemy dla nich musli, meshu, trawokulek, mocnych witamin, szczotek, kantarów w rozmiarze 3 i pieniędzy na wizytę̨ weterynarza.