Nowy podopieczny Przystani- Antoś

 

Dzięki cudownym Aniołom, Antoś został uratowany i cieszy się spokojną emeryturą w Przystani <3

 

Kochani Przyjaciele Przystani...
Mam na imię Oliwia, część z Was kojarzy mnie jako córkę Dorotki, część z profilu Przystani na którym co roku dostaję piękne życzenia urodzinowe, a jeszcze część zapamiętała mnie jako małą dziewczynkę biegającą po Przystani. Obecnie mam 23 lata i moją największą miłością jest Przystań i zwierzęta. Właściwie to tak jak moja mama i Dominik wiele lat temu, poświęciłam i podporządkowałam im całe swoje życie, ale absolutnie tego nie żałuję bo kocham to co robię. Czasami tylko ogrom cierpienia, śmierci czy porażek mnie przerasta ale to chyba wpisane jest w życie każdego z nas. Niby co Cię nie zabije to Cię wzmocni ale u mnie to chyba nie działa... Każde odejście, pożegnanie czy porażka bolą tak samo i pozostawiają w sercu ogromną rysę. Dzisiaj dowiedziałam się o starszym koniu, którego życie dobiega końca w skupie koni rzeźnych. Niestety wszyscy wiemy, że to ostatni ,,przystanek” przed śmiercią. Niewiele koni ma szansę wyjechać z tego miejsca w inną trasę, niż tą ostatnią... Zobaczyłam Jego zdjęcie i moje serce pękło na milion kawałków. Nie potrafię udać, że go nie widziałam, czy tak po prostu zapomnieć...

Czytaj więcej...

Zgasła kolejna Przystaniowa Gwiazda- Mona (*)

 

Mona - legenda Przystani. Nasza piękność ze wspaniałą, dużą latarnią na głowie i kręconą, jasną grzywą. Uratowana 14.07.2003 r. z targów końskich w Bodzentynie. Kupiliśmy Ją, ratując przed śmiercią w transporcie do włoskiej rzeźni, ponieważ miała złamaną tylną nogę i nie było szans, żeby dotarła tam żywa. Złamanie było na tyle stare, że w miejscu złamania powstał staw rzekomy. Wiele miesięcy żyła ze złamaną nogą, może nawet pracowała, albo tuczono ją, aby była cięższa, a tym samym droższa przy sprzedaży do rzeźni. Nikt nie dawał Jej szans na komfortowe i długie życie. Mona na przekór wszystkim pozbierała się i przeżyła z nami kilkanaście pięknych lat. Zawsze była pełna życia i siły. Nie było takiego płotka czy słupka którego nasza Mona nie była w stanie połamać czy powyginać. Była z nami 17 pięknych lat, niby spory kawał czasu a jednak nie wystarczająco długi...

Czytaj więcej...

WAŻNE!!!

 

Kochani, przypominamy, że PANDEMIA nadal trwa. Nasze Przytulisko jest CAŁKOWICIE wyłączone z odwiedzin. Nie można wejść zobaczyć kotków, lisków, piesków, szopów czy króliczków. Można zobaczyć koniki na pastwisku, kózki, baranki oraz krówki. Głownie dla Nich powstała nasza Przystań.
Przystań Ocalenie to Przytulisko, to nie ogród zoologiczny, który można odwiedzić w każdej chwili i wejść w każdy zakamarek. Jeśli komuś zależy to te zwierzaki które można zobaczyc tj konie, krowy, kozy, barany wystarczą żeby do Nas przyjechać. Kiedy piszemy, że nie można wejść na plac ale mozna zobaczyc na pastwiskach to wiele osób niezadowolonych nigdy się nie pojawia. A czy te zwierzaki są gorsze? One nie są warte uwagi czy zobaczenia? Czasem mamy wrażenie, że niektórzy szukają sensacji, afery czy czegoś czego mozna się doczepić.

Czytaj więcej...

Kolejna porażka... Kolejne pożegnanie (*)


Ostatnie dni nas nie oszczędzają. Dzisiaj znowu straciliśmy cudownego Przyjaciela- Lisa Kajetana. Pokonała Go paskudna choroba. Kajtuś był naszym symbolem, symbolem wolności, niezależności. Był naszym pierwszym ocalonym lisem. Tak wiele wniósł w nasze życie, tak wiele nas nauczył. Był najmądrzejszym stworzeniem jakie dane nam było poznać. Kochał się bawić, kochał pluszaki, piszczące zabawki, piłki. Kochał wszystko co nadawało się do zabawy. Jego woliera zawsze była pełna pochowanych skarbów. W każdym kącie nasz Kajuś miał coś pochowane, nie wolno było tego ruszać. Kiedy sprzątaliśmy i ruszyliśmy któryś skarbiec podbiegał, zabierał skarby i chował do budy. Kajetan kochał psy, gdy tylko jakiś przechodził to wszystkie zaczepiał. Szczególnie upodobał sobie naszą wózeczkową ekipę. Kiedy Swietka, Maszka i Albercik żyli, specjalnie gonili na swoich pojazdach blisko niego żeby zrobić mu na złość. Wszyscy tak wiele życia wnosili do naszej Przystani. Dzisiaj nie ma już żadnego z Nich... Od dzisiaj znowu wszyscy razem mogą się bawić, gonić, zaczepiać...

Czytaj więcej...

Żegnaj Przyjaciółko (*) Odeszła Leśna...(*)


Jakiś czas temu prosiliśmy Was kochani Przyjaciele o pomoc w ocaleniu dwóch klaczy ze skupu- Daszki i Leśnej. Mieliśmy ocalić tylko jedną z klaczy ale jak zawsze serce wygrało z rozumem i do Przystani przyjechały obie kobyłki. Niestety nasze szczęście nie trwało długo... Przez cały weekend walczyliśmy o życie Leśnej... Robiliśmy wszystko, żeby ukraść dla Niej jeszcze troszkę czasu...Niestety przegraliśmy... Leśna opuściła Nas oraz Swoją ukochaną Przyjaciółkę Daszkę. Odeszła od Nas na zawsze (*) Kiedy Ją ratowaliśmy, wiedzieliśmy, że nasz wspólny czas nie będzie trwał wiecznie. Wspólny czas ze zwierzakami nigdy nie jest wystarczająco długi a na odejście nigdy nie jesteśmy w stanie się przygotować. Lata zaniedbań i wyniszczony ciężką pracą, organizm mocno dawały o sobie znać. Leśna była słaba, polegiwała ale dzielnie walczyła o każdy kolejny dzień. W weekend wszystko się zmieniło. Jej umęczone ciało odmówiło posłuszeństwa, przestało z Nią całkiem współpracować. Walczyła o każdą swoją chwilę ale nie dała rady... My do samego końca walczyliśmy razem z Nią. W Niedzielny wieczór siedzieliśmy z Nią do Jej ostatniego oddechu... Chcieliśmy, żeby do samego końca czuła, że odchodzi chciana, kochana i nasza...

Czytaj więcej...

Nowy podopieczny Kuba

Historia lubi zataczać krąg i się powtarzać. U nas telefon z prośbą o pomoc dla potrzebującego zwierzęcia dzwoni codziennie, czasem nawet kilka razy na dzień. Niestety nie jesteśmy z gumy, nie mamy środków finansowych, ani rąk do pracy, aby pomóc każdemu… Mimo, że często piszemy, prosimy o nie podsyłanie nam zwierząt, telefon dzwoni cały czas. Nie jest łatwo odmówić, zawsze myśli o tych, którym nie zdołaliśmy pomóc wracają. Serca pękają, kiedy musimy powiedzieć nie… Jednak mając na utrzymaniu tyle stworzeń, trzeba myśleć realnie, nie sztuką jest nabrać zwierząt… wszystkie wymagają miejsca, opieki, leczenia, rehabilitacji. Nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim. Jednak mimo trudnej sytuacji finansowej, zdarzają się takie prośby, które łapią za serce, przypominają nam podobne zdarzenia, zwierzęta o podobnej życiowej historii i nie umiemy odmówić.
Otrzymaliśmy prośbę o pomoc dla konia który pracował w lesie i polu ziemniaczanym. Ta prośba wyjątkowo nas poruszyła. Mamy ogromny sentyment do leśnych koni bo one nie mają lekkiego życia. Brzmiała, prawie identycznie, jak te , które słyszeliśmy już kilka razy i które najmocniej łapią nas za serca:
- Proszę, weźcie go do siebie, niech żyje u Was. Nie chcemy oddawać go na rzeź, nie mogę za darmo ale nie wezmę dużo bo chcę żeby żył, nie mam już siły się nim zajmować.. proszę weźcie go. To poczciwy, dobry koń.. chcemy żeby żył.

Czytaj więcej...