Jedna duża, a druga maleńka... mieszkanki naszego zwierzęcego "prawie hospicjum" proszą o serce...

Jamela to stara, wyrodzona klacz, która zamieszkała w Przystani kilka lat temu. Razem z jeszcze starszą Grimsey wykupiliśmy te wyrodzone matki z jednej ze znanych stadnin za symboliczną cenę. Zapewniliśmy obu pewną, spokojną i dobrą starość. Jamela nie jest okazem zdrowia, ma mnóstwo sarkoidów i flegmonę na tylnych nogach, przeszła bardzo ostrą kolkę, gdyż ma bardzo wrażliwy układ pokarmowy. Jednak stale opiekuje się na pastwisku starszą przyjaciółką. Na początku były całkowicie nierozłączne, nawet podczas kolki nie można ich było rozdzielić. W nocy podczas oprowadzania kolkującej Jameli budziły okolicę, cały czas nawołując się głośnym rżeniem.

Obecnie flegmona bardzo się nasiliła, zastosowane przez kilka dni leczenie, nie dało spodziewanego efektu. W nodze wypadły dziury, skóra uległa zniszczeniu, ropa lała się strumieniem. Trzeba było zastosować mocniejsze i drogie antybiotyki i inne lekarstwa, konieczne były codzienne wizyty weterynarza, zmiana opatrunków i wiele innych zabiegów leczniczych i pielęgnacyjnych. Drugą noga musi być chłodzona wcierkami, aby była w stanie unieść ciężar całego ciała, gdyż klacz bardzo mało staje na chorej nodze. Dostaje środki przeciwbólowe. Staramy się zrobić wszystko co w naszej mocy, aby pomóc tej spokojnej, kochanej klaczce, która nigdy nie sprawiała żadnych problemów w Przystani. Jej leczenie jest drogie i będzie długotrwałe, ale czyż można ze spokojem powiedzieć- nie stać nas, nie leczymy, usypiamy? Jej stan jest poważny, ale razem z weterynarzem podjęliśmy próbę ratowania jej i przywrócenia do zdrowia, choć istnieje taka możliwość, że jeśli z jakichś przyczyn organizm nie odpowie na zastosowane leczenie, będziemy musieli się poddać. Jednak jest szansa - więc musimy spróbować! Prosimy Was kochani o pomoc w zapłaceniu rachunków za dotychczasowe i możliwość dalszego leczenia!