Narodziny w "Przystani Ocalenie".... SYLWUŒ

.
...a kiedy Promyczek zgasł, zrobiło się smutno i ciemno...

Kiedy w sylwestra 2005 przyszedł na œwiat, tak bardzo się cieszyliœmy - wiedzieliœmy, że będzie naszym oczkiem w głowie, bo pojawił się całkowicie niespodziewanie i to wtedy kiedy tak bardzo był potrzebny - nowe życie na nowy rok - jakby zapowiedŸ, że kolejny rok będzie lepszy. Samo patrzenie na niego, jak roœnie, jak się pięknie bawi, jak bryka, cieszy się życiem było dla nas oderwaniem od smutnej, szarej rzeczywistoœci, od ogromu cierpienia, z którym każdego dnia przychodzi nam się zmierzyć, a które często przytłacza tak bardzo, że................ a on był dla nas wielkš radoœciš, często mówiliœmy do niego nasz Promyczek, bo rozjaœniał całš smutnš rzeczywistoœć. Nie zaznał bicia, głodu, poniewierania, dlatego bezgranicznie nam - ludziom - zaufał. W ostatnim czasie spędzał z nami każdš chwilę, pozostawił Czarusię - swojš mamę - i postanowił się usamodzielnić między nami - ludŸmi. Chodził z nami na pastwisko doglšdać koni, towarzyszył w każdej pracy na podwórku, potem stał pod drzwami domu, krzyczšc głoœno: "BEEEEEEEEEE", jakby prosił, żebyœmy otworzyli i byli nadal razem z nim. Szczególnym zaufaniem darzył dzieci - witał je radoœnie, kiedy do nas przyjeżdżały i natychmiast oprowadzał po Przystani. Był niezwykły - reagował, kiedy go wołaliœmy po imieniu, rozumiał wszystko, co do niego mówiliœmy, potrafił dopominać się głoœnym "BEEE", gdy np. woda w misce była zbyt ciepła, a on chciał zimnš; kiedy był senny, przychodził i tulił się nam do kolan... Znowu pozostaje to straszne pytanie... DLACZEGO... dlaczego los nam go zabrał........ był dla nas tak ważny, bo wychowany u nas od pierwszych minut życia................ NASZ KOCHANY SYLWUŒ - NASZ PROMYCZEK.......... Jak żyć bez niego? Jak wejœć do budynku, w którym mieszka i zobaczyć puste miejsce zasłane słomš? Jak sobie wytłumaczyć, że już nigdy nie pójdzie z nami na pastwiska.............. że już go nie ma............ Ten rok - myœleliœmy, że będzie lepszy - a jest najtrudniejszy w naszej oœmioletniej działalnoœci; zabrał nam już tak wielu zwierzęcych przyjaciół i jeszcze teraz jego, tego najmłodszego........... miał zaledwie 7 miesięcy i kochał nas, ludzi, tak jak i my kochaliœmy jego, ufał nam bezgranicznie... Kolejny raz pragniemy podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że mógł u nas szczęœliwie przeżyć chociaż te 7 miesięcy... Szczególne podziękowania kierujemy do NASZEJ KOCHANEJ MAJECZKI - siedmioletniej dziewczynki o Wielkim Sercu oraz jej rodziców - Państwa Jabłońskich z Łodzi, którzy natychmiast po urodzeniu się Sylwusia zostali rodzicami chrzestnymi, wspierajšc finansowo jego utrzymanie. Majeczko - z całego serca dziękujemy Ci za pomoc, smutno nam strasznie, że tracisz już swojego trzeciego podopiecznego w naszej Przystani... wczeœniej razem z nami żegnałaœ œwinkę Łatkę, pieska Wacusia, a teraz Sylwusia - dziękujemy w ich imieniu za to, że dzięki Tobie zaznały w swoim zwierzęcym życiu tyle dobra i miłoœci ze strony ludzi... dziękujemy również Pani Krysi Panek z Chicago za pomoc w utrzymaniu Sylwusia, a co najważniejsze Pani Krysia podarowała życie Czarusi, która całkowicie niespodziewanie okazała się kotna - dlatego podwójnie dziękujemy... Tak jak promyk, kiedy zgaœnie, pozostawia ciemnoœć i smutek, tak u nas w Przystani jest bez niego... Żegnaj KOCHANY SYLWUSIU - PROMYCZKU - płomyk Twojego życia już dla nas zgasł na zawsze, ale nadal pali się w naszych sercach i pamięci...

Kochani pragniemy się z Wami podzielić szczęœliwš wiadomoœciš, mamy nowego mieszkańca! W ostatni dzień starego Roku nasza owieczka Czarusia urodziła nam œlicznego synka. Czarusię uratowaliœmy z hodowli kontraktowej do włoskiej rzeŸni na parę godzin od załadunku, Kiedy szukaliœmy towarzyszki dla naszego baranka Jarusia dowiedzieliœmy się właœnie, że 30 km od naszego przytuliska jest hodowla baranów, pojechaliœmy tam, nie chcieliœmy spoœród 1500 sztuk wybrać tej jednej, której mieliœmy podarować życie, to zawsze najgorszy widok i setki patrzšcych oczu proszšcych o podarowanie życia to pozostaje na długo w pamięci, dlatego poprosiliœmy właœciciela, aby przyprowadził sam. Po chwili zobaczyliœmy przerażonš i wystraszonš owieczkę pomalowanš z boku na niebiesko, tak znaczy się zwierzęta do transportu. Okazało się, że uciekła z samochodu, do którego pakowane były owce wywożone do Włoch na rzeż. Właœciciel mówił, że kilka dni jej nie było a jak wróciła to zaraz jš zamknšł oddzielnie,. aby zabrano jš w pierwszej kolejnoœci jak przyjedzie samochód po kolejne. Tak trafiła do nas Czarusia, była przerażona i wystraszona, na widok człowieka chowała się po kštach.
Nasz Jaruœ szybko przekazał jej chyba, że u nas jest dobrze, że ma się nie bać to jej nowy dom. Bardzo się zaprzyjaŸnili ze sobš, wszędzie chodzš razem, aż tu nagle, Czarusia urodziła....... mamy małego baranka. Czarusia musiała przyjœć z tej hodowli w cišży. Jaruœ cały czas asystował przy narodzinach. Czuje się prawdziwym ojcem. To piękne i wzruszajšce, jak zwierzęta potrafiš się wzajemnie traktować. Kiedy otrzymywaliœmy noworoczne życzenia i dzieliliœmy się naszš radoœciš, wszyscy mówili o maluszku Sylwuœ, no i mamy Sylwusia. Jest taki œliczny, a mama nie odstępuje go na krok, pomaga jej również Jaruœ, który wygania Kabana i Karo jak tylko się zbliżajš do maluszka. Może ktoœ z Państwa zechce zostać jego opiekunem na odległoœć. Goršco prosimy. Zdjęcia zamieœcimy wkrótce, nie chcemy na razie maleństwa stresować.