Carmen we wszystkim była wyjątkowa, „zjawiskowy wygląd i ostoja spokoju i miłości”- tak zapamiętały ją osoby, które odwiedzały Przystań, i tak pozostanie Ona w naszych sercach i pamięci. Jej historia też była wyjątkowa- została wyciągnięta z rzeźni praktycznie w chwili, gdy zaczynał się ubój, wyciągnięta prawie cudem. Właśnie finalizowała się sprawa zakupu kawałka ziemi dla Przystani w 2007 roku. Postanowiliśmy wtedy pojechać do rzeźni- w historii Przystani już kilkakrotnie zdarzało się tak, że gdy działy się jakieś trudne rzeczy to udawało nam się je pokonać tylko wtedy, gdy ratowaliśmy kolejnego biedaka przed śmiercią. W ubojni stało 29 koni, a my mogliśmy wybrać tylko jednego. W sumie cudem udało się wyrwać tamtego dnia 2 klacze, w momencie gdy ich los był już przesądzony- 12 koni przed nimi już straciło życie. Więcej:

Kiedy przyjechała do nas wzbudzała ogólny podziw pięknem długiej, jakby od początku życia nie obcinanej grzywy... i tak już pozostało, każdy kto ją zobaczył, zawsze potem pytał o nią- o tego niezwykle pięknego i pełnego miłości konia. Początkowo strachliwa wobec ludzi, z czasem okazała całe swoje wielkie serce, pełne ufności i niesamowitego wręcz spokoju. Choć była bardzo duża i ciężka, to jednak była bardzo pieszczotliwa, grzeczna, zawsze podstawiała pyszczek do całowania i głaskania. Zmieniała ludzi, którzy ją spotkali u nas, nawet osoby, które dotychczas bały się koni do niej przytulały się z ufnością i bez obaw.

Jednego tylko nie lubiła- czyszczenia kopyt i kowala... Została uratowana razem z Fado i kochała ją bardzo, gdy Fado odeszła tęskniła za nią mocno, szukała jej przez długi czas... Gdy Franio zamieszkał u nas stał się sąsiadem Carmen z boksu. Ponieważ całe życie był sam od pierwszego

dnia pokochał Carmen i nie odstępował jej na krok. Jego zaloty i natrętna przyjaźń początkowo nie podobały się Carmen- gdy tylko zobaczyła, że Franio już wyszedł na pastwisko i czeka na nią to

natychmiast robiła w tył zwrot i wracała do boksu, potem żadną siłą nie dawało się jej stamtąd wyciągnąć. Z czasem postanowiła zaakceptować tego natarczywego adoratora. Bardzo kochały ją też inne konie, zawsze była otoczona wianuszkiem końskich przyjaciół, jednak Franio przeganiał konkurentów tupaniem, gryzieniem lub opierał łeb na Carmen dając wszystkim znać, że jest tylko jego... Franio nadal jej szuka, chodzi po boksie niespokojnie, staje w drodze na pastwisko i czeka aż Ona wyjdzie, tęskni...

I tak Carmen żyła sobie spokojnie otoczona wianuszkiem adoratorów i miłością wszystkich, którzy ją spotkali. Niestety miała problemy zdrowotne- początkowo kopyta świeżo poochwatowe, problemy z trawieniem- wrzody, kilkakrotnie kładła się i nie mogła wstać, leczyliśmy ją, lekarstwa skutkowały i myśleliśmy, że tak będzie jeszcze długo. Jednak przyszedł ten najgorszy dzień, gdy już nie wstała.

Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy okazali naszej Carmen serce, ratując jej życie oraz sponsorując jej utrzymanie. Dziękujemy serdecznie Iwonce, która wspierała Carmen finansowo i była z nami w ostatnich chwilach jej życia, dr Golachowskiemu, który przyjechał dzień wcześniej aby pomóc nam postawić ją na nogi, mimo tego że była niedziela i śnieżyca.

Wszystkie uratowane zwierzęta w Przystani są dla nas tak samo ważne, jednak niektóre są szczególnie wyjątkowe. Jesteśmy dumni, że Carmen zamieszkała u nas, będzie jej nam bardzo brakować.