Gniadosz został uratowany!
Dzięki Państwa życzliwej pomocy udało się go uratować i jest już w Przystani. Okazało się, że jest bardziej chory niż to początkowo sądziliśmy. Ma dychawicę, kuleje, a przerośnięte mocno kopyta będą potrzebowały długotrwałej kilkukrotnej korekty. Początkowo był bardzo przerażony jednak z każdą chwilą staje się spokojniejszy i ufny. Daje się czesać i czyścić bez przeszkód, choć strachem reaguje na mężczyzn. W tej chwili będzie konieczne podjęcie leczenia dychawicy- a lekarstwa na tę chorobę są drogie- oraz kastracja w odpowiednim momencie, dlatego polecamy go Państwa dalszej życzliwej pamięci. Pragniemy gorąco podziękować Pani Marysi ze Szczecina, która przekazała brakującą kwotę na ratowanie Gniadosza. Może ktoś zechciałby zostać wirtualnym opiekunem Gniadosza- ogiera z piękna grzywą, wpłaty na jego utrzymani prosimy kierować na konto zbiórkowe z dopiskiem „dla Gniadosza”.
23 stycznia 2011
7 lat i 7 dni do końca...... Gniadosz prosi o pomoc
Czasem przychodzą chwile zwątpienia w sens tego co robimy, szczególnie wtedy, kiedy odchodzą nasi podopieczni, a koniec roku 2010 był wyjątkowo smutny. U nas mają opiekę, wyżywienie, są wolne od pracy, mają dany szacunek i serce. A czasem żyją u nas tak krótko, jakby przychodziły właśnie na tę końcówkę, aby spokojnie odejść. Już od dawna mieliśmy świadomość, że prowadzimy coś w rodzaju hospicjum i chyba to właściwe określenie. A niekiedy sami Państwo to widzicie i piszecie, że dziękujecie nam za opiekę nad nimi w „przystaniowym hospicjum”. Po każdym z tych pożegnań pozostaje bolesne wspomnienie, gdyż staramy się zawsze dać im z siebie wszystko. Jednak nie można się zatrzymać, bo na ratunek czekają inne i w takich chwilach trzeba się mobilizować i iść dalej. Powraca wiara w sens dalszego działania.
Gniadosz jest wiejskim ogierem, jak setki innych koni w Polsce. Ma zaledwie 7 lat i od śmierci dzieli go zaledwie 7 dni. Przez ostatnie 5 lat bardzo ciężko pracował. Jego życie to stanie w stajni, wyjście do pracy w pole, a następnego dnia wyjście do pracy w lesie, kolejnego znów w pole, potem znów w lesie. Może zbyt wiele jak dla jednego konia, dlatego mimo młodego wieku nogi odmówiły posłuszeństwa. Niestety jak zawsze bywa, Gniadosza w pracy musi zastąpić inny, zdrowy koń. Jest to koń pociągowy- tylko takie konie dają radę pracować w lesie. Kolejnym minusem jest to, że stoi na terenie gminy, w której co tydzień odbywa się największy targ koni na rzeź, (nazwę miejscowości zapewne wielu z Państwa skojarzy). Właściciel dał nam czas tylko do soboty, w poniedziałek Gniadosz pojedzie na targ, a stamtąd w drogę bez powrotu, bo któż kupi konia, który ma chore nogi i nie nadaje się do dalszej pracy? Cena za jego życie to 2500 zł plus koszt kastracji i transportu.